niedziela, 18 lutego 2018

Mieszkanie vs. Niemowlak, czyli co poszło nie tak

"NIE POZWOLĘ ZROBIĆ Z NASZEGO DOMU PLACU ZABAW!" grzmiałam rok temu z kanapy, z pączkiem w ustach i wielkim brzuchem.
Coś poszło nie tak...

W gwoli wprowadzenia: przed narodzinami Hanki kupiliśmy na olx kosz Mojżesza. Pojechaliśmy go odebrać od rodzinki z Mokotowa. Mieli 4-miesięcznego niemowlaka i 2-latkę. Weszliśmy tam i ... złapaliśmy się za głowy. Wszędzie zabawki. WSZĘDZIE. Jedno wielkie przedszkole. Nawet z szafki w kuchni wypadały zabawki. Można się było udusić w zabawkach. Ona w dresie, kucyk na głowie zrobiła jakieś 2 dni temu. On też z kucykiem, a właściwie tym co z niego zostało, pewnie nie jeden koncert heavymetalowy zaliczył, a teraz miota się pomiędzy tymi dziećmi, bo dziewczynka oglądając bajkę jednocześnie zalała się piciem i zrobiła kupę. Tak, przy nas. Tak, w majtki. Generalnie armagedon na każdym polu. Wyszliśmy z tym koszem umordowani, po 5 minutach wizyty i od razu za progiem stwierdziliśmy "Po. Naszym. Kurde. Trupie." No bo nie może tak być, że dom wygląda jak po przejściu dziecięcego tornada, a rodzice jak jego ofiary. Po powrocie rzuciłam się z lubością wdychać hankowe, pachnące pastele, śliczne białe króliczki, obrazki nad łóżeczkiem, uprasowane ubranka. Głaszcząc brzuch mówiłam do Hanki: "jak to dobrze, że Ty taka nie będziesz, że będziesz mieć do zabawy tylko te 3 śliczne króliczki i jakoś do tej 18-stki oblecimy, co nie? Po co Ci tona kolorowych badziewi? Szare zabawki są mega stymulujące."
Coś poszło nie tak...

Co poszło nie tak?

1. Pierwszy i fundamentalny błąd popełniłam ja sama, kilka lat temu, panienką jeszcze będąc.
"Dzieci?! Ha.Ha. Toć ja mam dopiero (!) 26 lat. Nie potrzebuję trzeciego pokoju." Otóż potrzebuję. Teraz potrzebuję. A także czwartego i piątego. Z każdym kolejnym dzieckiem potrzebowałabym +2 minimum.

2. Nowa kanapa. Brawo my! Bravissimo! Klap. Klap. Najlepszy czas na zmianę kanapy, to początki rozszerzania hankowej diety! Zrobiliśmy to idealnie w jednym czasie. Brokułki, marcheweczka, buraczek? Kanapa wszystko przyjmie. Bardzo chłonny materiał. Polecam. Zarówno kanapę jak i sam pomysł.


3. Piekarnik. Nie czepiam się sprzętu jako takiego. Ale powinien być wysoko! Powinien być pod sufitem! Ileż mniej bym miała wówczas siwych włosów... Bo w szybce od piekarnika jest druga dzidzia. Więc trzeba ją odwiedzać, dawać jej buziaczki, rozmawiać z nią, niezależnie od tego czy w piekarniku jest akurat 200 stopni czy nie. 


4. Brak miejsca na suszenie prania. To spora bolączka, bo pranie jest super! Można je ściągać, można w nie niepostrzeżenie wytrzeć upaćkaną buzię (a potem idzie taki ojciec do roboty w świeżo upranej koszulce i nawet nie wie, że na plecach ma brokuła), można trzymając się jedynie rajstop próbować wstać, można też po prostu siedzieć i szarpać. Nie wspomnę już o walorach estetycznych, ponieważ od jesieni, stałym elementem dekoracyjnym salonu są majty całej naszej trójki. 


5. Sprzęt grający. Patrz punkt o piekaniku - pod sufit! Chyba, że lubicie jak Wam znienacka, na pół bloku ryknie miłość miłość w Zakopanem.

6. Dziecięce dodatki w sypialni. Okej, to może była jakaś forma ciążowej terapii, żeby przetrwać końcówkę. Że wicie gniazda i te sprawy. Jarało mnie to. Ale teraz w sypialni śpimy wśród spozierających na nas ze ścian króliczków. A Hanka na rzeczone króliczki nie spoziera ani trochę. Zdecydowanie czas odkróliczyć sypialnię.

7. Jakże mylne przeświadczenie, że jeden koszyczek na zabawki wystarczy, bo przecież to od nas zależy ile tego będzie... okazuje się, że bardzo nie od nas to zależy. Okazuje się też, że nie tylkojeden koszyczek nie wystarczy, ale że średnio wystarczają teraz cztery i muszę się wybrać po piąty...




8. Błędy które jeszcze nie zostały popełnione, ale to kwestia kilku miesięcy, czyli: tipi, dziecięca kuchnia z Ikei, stoliczek i krzesełko do rysowania... Może jeśli pozbędziemy się stołu, komody i powiedzmy pralki to wszystko da się upchać? 

Podsumowując powyższe: myślałam, że są rzeczy nad którymi da się zapanować. Teraz wiem, że są rzeczy, nad którymi choćbyś skisła, to nie zapanujesz. Czasem jeszcze próbuję. Urządzam specjalne kąciki, przekładam te zabawki z miejsca na miejsce, ale to wszystko to tylko rozwiązania tymczasowe. Nadszedł czas pogodzić się z tym, że oto osiągnęliśmy poziom "o krok przed tymi od kosza Mojżesza z Mokotowa"... jeszcze tylko M. zapuści kucyk, do tego drugie dziecko i kupa i mamy to. 

Pozdrawiam spośród wszystkiego kolorowego!
Magda

PS. Jeszcze jedno. Pierwsze zdjęcie przedstawiające kanapę i tulipany było ustawione. W rzeczywistości wygląda to jak poniżej. Tulipany muszą stać w więzieniu.